Ten krótki artykuł będzie swojego rodzaju sprawozdaniem oraz refleksją na temat ostatnio podarowanej mi książki „Daleko na morzu” której autorem jest Lew Kassil, Rosjanin, dla którego inspiracją do napisania książki była jego podróż dookoła Europy. Książka, a właściwie tłumaczenie zostało wydane w 1954 roku w Warszawie. Autor tego dzieła żył w latach 1905-1970 oraz specjalizował się w pisaniu do młodzieży jako swojej docelowej grupy odbiorców. Nie oznacza to jednak braku wartości takiej książki dla zainteresowanego historią który postanowi głębiej wejść w temat i zastanowić się nad jej przesłaniem.

Oryginalnie książkę wydano w 1947 roku, czyli 2 lata po drugiej wojnie światowej oraz 6 lat przed śmiercią Józefa Stalina – przywódcy ZSRR, który w tamtym czasie był u szczyty swojej potęgi, czym nie mogli się poszczycić, z racji na swoją sytuację życiową, zwykli obywatele tego państwa. ZSRR po Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej dalej było państwem wszechobecnej inwigilacji społeczeństwa i podejrzliwości. Nie omijało to także żyjących w tym państwie dzieci, które od najmłodszych lat były bombardowane wszelkimi przykładami przodowników pracy, pionierów, bohaterów Związku Radzieckiego oraz ideologią komunistyczną. Sam autor, Lew Kassil, promował w swoich książkach takie postawy, które trafiały do dzieci. Oficjalnie nie był członkiem KPZR ale gdyby nie był oddany partii nie osiągnął by zaszczytnych stanowisk. Przez trzy lata był redaktorem naczelnym wspaniałego czasopisma dla dzieci „Murzilka”. Przez prawie dziesięć lat Kassil pracował w najpopularniejszej gazecie tamtych czasów, „Izwiestija”.
W artykule tym postaram się wypunktować w małej, liczącej 105 stron oraz 20 rozdziałów książce, wszelkie próby promowania ideologii komunistycznej, walki z imperializmem państw „zachodnich”, oraz pełnych groteski wspomnień z walki z nazistowskim najeźdźcą.
Już w pierwszym rozdziale na początku jesteśmy informowani o miejscu oraz czasie akcji. Radziecki okręt wojenny wraca z dalekiej misji ćwiczebnej na obcych wodach w kilka lat po II Wojnie Światowej. Na okręcie trwa zupełna cisza, właśnie na maszt wciągana jest gwardyjska bandera Związku Radzieckiego. W słowach autora widać zachwyt banderą, „jest srebrzystobiała, ma szeroki błękitny pas u dołu, a u góry wstęgę w złote prążki; nad błękitnym pasem płonie czerwony sierp z młotem i czerwona gwiazda”. Marynarze stoją w bezruchu, niektórzy, w tym sam kapitan wspominają dawne czasy, gdy nad krajem pierwszy raz wzniósł się czerwony sztandar. Kapitan rozpamiętuje swoje dawne żeglugi, pamięta czasy gdy bronił Krymu, „pałacy z białego kamienia” w których kiedyś mieszkali carowie a teraz odpoczywają robotnicy, myśli o walkach na Morzu Bałtyckim gdy nie pozwalał nazistom atakować miasta od strony morza. Na końcu rozdziału jesteśmy informowaniu o bohaterskim palaczu okrętowym. W czasie sztormu, bandera okrętu spadła na pokład. Marynarz, po naciskaniu na kapitana, dostał zgodę na ponowne zawieszenie bandery. Pomimo zagrożenia upadku na pokład, lub co gorsza w głębiny oceanu gdzie czekają wygłodniałe rekiny wykonał swoje zadanie.
W następnym rozdziale widzimy opis pracy sygnalistów okrętowych. Najciekawszy jednak pod kątem propagandy jest fragment o spotkaniu innego statku, z którego pokładu ktoś zaczął krzyczeć „Stalin, salut!”, „Stalin, niech żyje!”. Nie dowiedzieliśmy się niestety o pochodzeniu obcego statku, można się domyślać, że jest to zabieg celowy, pokazania czytelnikowi szacunku wszystkich państw jakim mogą poszczycić się radzieccy marynarze.
W jednym z następnych rozdziałów „Obserwatorzy na oku”, możemy podziwiać pracę oraz kolejne wyczyny radzieckim marynarzy. Obserwatorzy, których jest dwóch stoją na dziobie okrętu obserwując i meldują o wszystkim oficerom na mostku. Podczas jednej z wacht, pełniący służbę załoganci zauważyli w morzu wyglądający podobnie do miny przedmiot i bez chwili zastanowienia rzucili do morza aby odepchnąć przedmiot od burt okrętu. Udało im się zrealizować misję z powodzeniem ocalając okręt.
Prawdziwy popis propagandy, odbiegający od historycznej rzeczywistości możemy obserwować w rozdziale „Alarm Bojowy”. We fragmencie widzimy zachowania marynarzy w przypadku nieprzyjacielskiego ataku, ćwiczenia. Na koniec dowódca jest zadowolony ze swoich ludzi kwitując to myślą „Nie, nie zapomnieli jak bili wroga, jak zatapiali nieprzyjacielskie okręty. Nie zapomnieli czego się nauczyli. Gotowi do obrony POKOJU i OJCZYZNY.” Co prawda, po II Wojnie Światowej, nie nastąpiła kolejna, tym razem pomiędzy „Światem Zachodu” a Państwami Bloku Sowieckiego, ale wybielanie ZSRR też jest kłamstwem. Podsycali oni kolejne konflikty takie jak Wojna Domowa w Grecji, Rewolucja w Chinach, Wojna Koreańska, Blokada Berlina czy sama Zimna Wojna. Nie biorę tutaj także w obronę USA które nie zawsze broniło się przed sowiecka ekspansją, samo czasami inicjując konflikty.
W kolejnym rozdziale, dumnie zatytułowanym „Marynarze Stalina”, autor przedstawia nam historię przybycia okrętu do wyżej nie określonego zachodniego portu. Mimo, że sowiecki okręt jeszcze nigdy nie był w tym porcie to ludzie na brzegu od razu poznali: „Przecież to radziecki okręt przybył do nas w odwiedziny. Bo gdzież jeszcze, w jakim kraju może być na banderze robotniczy młot, chłopski sierp i czerwona bojowa gwiazda żołnierska”. Ludzie mieli wykrzykiwać: Rus, Moskwa, Stalin. Sam autor komentuje to następująco: „Żadnych innych rosyjskich słów nie znali. Natomiast te słowa znane były wszystkim. Znane one są całemu światu”. Następnie cała załoga miała zejść na brzeg przy wiwatach tłumu. Ciekawym elementem tego rozdziału są także starania młodego chłopaka który mówi do kapitana: „Chcę być także marynarzem Stalina”. Po odmowie kapitana zgodnie z regulaminem, w dalszej części okazuje się, że chłopak tylko w celu służby Stalinowi oraz socjalizmowi postanowił ukryć się w węglu. Jego sprytny fortel został jednak odkryty przez palacza okrętowego a chłopcu na pożegnanie zostały podarowane prezenty.

W rozdziale „List z zagraniczną marką”, palacz okrętowy przesyła wiadomość swojemu synowi w kraju i opisuje swoje spotkania oraz doświadczenia. Szczególnie pod kątem propagandowym ważny jest aspekt traktowania ludzi na zachodzie, gdzie: „… Tutejsi ludzie – robotnicy, biedacy – zgromadzą się koło naszego okrętu, to natychmiast, jak spod ziemi, zjawiają się policjanci. I rozpędzają ludzi”. Dalej widzimy kolejne oznaki wyzysku: „Właściciele wynajmują tych, co nie mają pracy i każą im nosić na sobie ciężkie reklamy”. Kolejno palacz zachwala Związek Radziecki pisząc: „U nas, w Związku Radzieckim, każdy znajdzie robotę, która mu odpowiada… A tutaj człowiek nie znajdzie pracy, choćby jej ze świecą w biały dzień szukał. Ludzie chodzą głodni, nie mają za co żyć, nigdzie nie mogą nic zarobić”. Oprócz oczywistego zachwalania ustroju i państwa sowieckiego widzimy tutaj pogardę dla kapitalizmu, wyzysku zwykłego robotnika przez bogaczy. Szkoda tylko, że autor nie wspomniał o wyzysku robotników i chłopów w ZSRR, klęskach głodu na Ukrainie, także tej powojennej i śmierci milionów w obozach na dalekiej Syberii. Autor jako zagorzały komunista nie wspomniał by oczywiście nigdy o takich wydarzeniach, pewnie też z obawy o swoje stanowisko oraz życie. Pozostaje tylko postawić sobie pytanie czy naprawdę nie wiedział o tych wydarzeniach czy nie chciał pamiętać?
Ostatnim opisanym w tym artykule rozdziałem będzie „Pokój i Przyjaźń”. W nim, marynarze z radzieckiego okrętu są zdziwieni brakiem ludzi w jednym z zagranicznych portów. Jak się okazuje, portowi robotnicy strajkują przed amerykańskim imperializmem. Jak mówi pilot który wszedł na radziecki okręt: „Zachciało się Amerykanom robić z naszego spokojnego miasta swoją twierdzę, urządzić tutaj amerykańską bazę wojenną”. Dalej mówi o sprzeciwie robotników oraz chciwości właścicieli portowych którzy postanowili przyjąć amerykanów: „Ale oni przyrzekli sowitą zapłatę właścicielom składów portowych, a właściciele wiadomo, ludzie bogaci, gotowi za pieniądze sprzedać siebie i naród”. Niespodziewanie do okrętu podpłynął kuter z przewodniczącym strajkujących i oznajmił, że radziecki okręt może u nich uzupełnić zapasy. Dalej, pomimo protestu kapitana, który nie chciał przerywać protestu, robotnicy wyrazili swoją chęć pomocy dumnie kwitując to słowami: „Wiem bardzo dobrze, że radzieccy marynarze walczyli o pokój, przyjaźń i szczęście wszystkich ludzi pracy. I teraz Kraj Rad stoi na straży pokoju całego świata. Jesteście drogimi gośćmi, wysłannikami pokoju”.
Długo opisywany ostatni rozdział, oprócz oczywistej analogii do niechęci wszystkich ludzi świata do imperializmu oraz kapitalizmu i przyjaźni wobec Związku Radzieckiego budzi także inne skojarzenia. Do przewrotu, szerzej znanego jako rewolucja październikowa, bardzo przyczyniły się strajki stoczniowców w Piotrogrodzie. Zbieżność miejsc (stocznia), sprzeciw wobec wojnie oraz panowaniu imperialistów skłania do refleksji nad przesłaniem rozdziału.
W książce jest jeszcze wiele przykładów wywyższania ideologii socjalistycznej nad inne, według autora przestarzałe doktryny polityczne. Możliwe, że kiedyś powstanie druga część tego artykułu.
Bibliografia
Kassil Lew, Daleko na morzu, przeł. Stanisław Tazbir, Warszawa 1954.
Dodaj komentarz