Szczególnym punktem propagandy i „polityki historycznej” tzw. „Polski Ludowej” był okres istnienia II Rzeczypospolitej, a przede wszystkim jej ostatnie lata. Efektem tego stał się obraz faszystowskiej Polski, która awanturniczą dyplomacją Józefa Becka doprowadziła do wybuchu wojny polsko-niemieckiej, a ponadto wykazała się niewdzięcznością i ślepotą na sowieckie oferty pomocy. Jednym z najbardziej zakłamanych tematów stał się obraz polskich zbrojeń i wszelakich przygotowań do możliwego konfliktu, który stał się jednym z mitów założycielskich „Polski Ludowej”, która miała powstać na gruzach zbutwiałej, brunatnej Polski.

Niniejszy artykuł jest pierwszym z cyklu trzech. W owym tekście postaram się przedstawić aspekt przygotowań technicznych, a za cezurę przyjmuję lata 1935-1939.

12 maja 1935 r. w godzinach wieczornych na wieczną służbę odszedł Marszałek Józef Piłsudski, człowiek instytucja, jednoosobowy wręcz ośrodek władzy i nieformalny dyktator Rzeczypospolitej. Pełnię władzy w wojsku (a później częściowo i w państwie) przejął legionista, „pierwszy żołnierz Komendanta”, generał (od 12 listopada 1936 r. marszałek) Edward Śmigły-Rydz. Objął on funkcję Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, przewidzianego na czas wojny na Naczelnego Wodza (którym był de facto w czasie pokoju).

W 1935 roku za głównego wroga Polski uchodził Związek Sowiecki, miało się to jednak zmienić wraz z polityką wewnętrzną i zagraniczną Adolfa Hitlera. Po wielkim kryzysie i cięciu wydatków na wojsko, nowy GISZ za priorytet uznał wdrożenie programu dozbrojenia Wojska Polskiego. Za program ten odpowiadał nowy szef Sztabu Generalnego gen. Wacław Stachiewicz. Impulsem do tego była m. in. praca generała Tadeusza Kutrzeby pt. Możliwości wojenne Polski i Niemiec, opracowana na początku 1936 r. Raport ten stanowił alarm, mówił bowiem o gwałtownie rosnącej potędze Niemiec, która rośnie wprost proporcjonalnie do sił Polski i Francji, przy czym porównanie Wojska Polskiego do Wehrmachtu rysowało się pesymistycznie. WP w 1935 r. było widocznym śladem wielkiego kryzysu, gdyż w latach trzydziestych nie modernizowano go ze względu na problemy gospodarcze państwa. Generalny Inspektor zdawał sobie sprawę, jak palącym problemem był ten stan rzeczy.

Istotna okazała się współpraca z sojusznikiem – Francją. Po latach impasu w relacjach dwustronnych zarówno Warszawa jak i Paryż doszły do wniosku, że trzeba ożywić sojusz. Polska potrzebowała pieniędzy na dozbrojenie. Francja natomiast widziała potrzebę przywrócenia sojuszu do życia, zważywszy na rosnące zagrożenie zza Linii Maginota. Widocznym śladem tych zabiegów była wizyta francuskiego Szefa Sztabu gen. Maurice’a Gamelin w Warszawie (w sierpniu 1936) i Edwarda Śmigłego-Rydza w Paryżu (miesiąc później). Podczas tego drugiego spotkania zawarto umowę znaną jako pożyczka z Rambouillet w wysokości 2 miliardów franków, która miała zostać przeznaczona na wspomniany program rozbudowy WP. Wbrew pozorom, miała ona jednak – z polskiej perspektywy – słabe strony. Po pierwsze, była mocno rozłożona w czasie, co utrudniało jej efektywność. Po drugie, w większości miała zostać wydana na zakupy we Francji, co jeszcze bardziej wydłużało terminy dostaw. Trafnie ocenił ją gen. Wacław Stachiewicz jako stosunkowo mało znaczącą (szczególnie co do oczekiwań), gdyż trudności mocno ograniczały wymierne efekty.

Edward Śmigły-Rydz i Wacław Stachiewicz (z wąsikiem) w Paryżu w 1936 r.

Znakomite źródło do tego zagadnienia stanowią wspomnienia gen. Stachiewicza wydane p.t. Wierności dochować żołnierskiej, gdzie dokładnie opisał cały program, który dotyczył przede wszystkim jednostek piechoty, kawalerii, broni pancernej, lotnictwa, przemysłu, systemu łączności, infrastruktury. Opierała się głównie na  modernizacji, czyli zastąpieniu starego uzbrojenia nowym, a także wprowadzenia na stan najnowocześniejszych typów broni. Stachiewicz opisał szczegółowo każdy z wymienionych aspektów programu wskazując cele i stopień ich realizacji, a także podkreślił, jak nowoczesne było to uzbrojenie. Pisał m. in, że Wojsko Polskie posiadało najnowocześniejsze działa przeciwlotnicze Boforsa 40 mm wz. 36 i, a także karabin przeciwpancerny UR wz. 35 i armatę przeciwpancerną Boforsa 37 mm wz. 36. Przyznał wprawdzie, że tego i innego nowoczesnego było jednak niewystarczająco m. in. ze względu na opóźnienia w dostawach z zagranicy, czy zbyt wolnej produkcji własnej. Zwrócił uwagę chociażby na fakt, iż nie można było dokonać większej motoryzacji wojska, gdyż w Polsce było za mało pojazdów, a produkcja szła wolno, mimo inwestycji w ten sektor. Podkreślił też  znaczenie Centralnego Okręgu Przemysłowego, który nie mógł jednak pracować pełną parą od samego początku. Zaznaczył z jak specjalną uwagą rozwijano lotnictwo i broń pancerną, co było na tyle kosztowne, że w porównaniu z budżetem Niemiec Polska nie miała jakichkolwiek szans na rywalizację. Przykładem tego były chociażby najnowsze polskie bombowce „Łoś”, czy czołgi 7TP, których było zbyt mało, aby odegrały decydującą rolę. W oparciu o dane, które posiadał, podał rekordowe sumy wydatków na wojsko, które sięgały 40, a nawet 50% wydatków państwa. Postawił ponadto stanowczą tezę, że Polska nie była wstanie dokonać większego wysiłku, a jego rozważania na ten temat zamyka smutne stwierdzenie, że nawet gdyby udało się w pełni zrealizować plan, to i tak nic by to nie dało w konfrontacji z zachodnim sąsiadem. Niemcy bowiem i tak wydali na zbrojenia szesnaście razy więcej niż Polska.

Polskie 7TP w Cieszynie

Tak więc opinie po kampanii wrześniowe, że polska armia była źle uzbrojona mogą wynikać moim zdaniem głównie z dwóch przyczyn: 1 Nieustannego porównywania z Wehrmachtem i Luftwaffe, którym Wojsko Polskie nie mogło dorównać. 2. Propagandy niemieckiej i PRL-owskiej, które w czasie wojny i po jej zakończeniu tak właśnie z różnych przyczyn przedstawiały WP doby kampanii wrześniowej.

Dobrym podsumowaniem będą słowa prof. Wieczorkiewicza: „Ogólna ocena organizacyjnych działań Rydza i jego współpracowników pozostaje, pomimo wszelkich braków i niedociągnięć, zdecydowanie pozytywna. Potwierdził ją brytyjski generał Edmund Ironside, który, wizytując latem 1939 roku sojuszniczą armię, stwierdzał w swych raportach, pisanych bynajmniej nie dla celów kurtuazyjnych, że choć Polacy są biednym narodem to jednak napinają swe możliwości, ażeby się uzbroić”.

Bibliografia:

R. Forczyk, Fall Weiss, Poznań 2019

S. Koper, T. Pawłowski, Tajemnice Marszałka Śmigłego-Rydza, Warszawa 2019

T. Pawłowski, Armia marszałka Śmigłego. Idea rozbudowy Wojska Polskiego 1935-1939, Warszawa 2009

W. Stachiewicz, Wierności dochować żołnierskiej: przygotowania wojenne w Polsce 1935-1939 oraz kampania 1939 w relacjach i rozważaniach szefa Sztabu Głównego i szefa Sztabu Naczelnego Wodza, Warszawa 1998

P. Wieczorkiewicz, Ostatnie lata Polski niepodległej. Kampania 1939 roku, Łomianki 2021

Studium nad możliwościami wojennymi Niemiec i Polski (1936) [w:] T. Kutrzeba, Wojna bez walnej bitwy. Kampania polska 1939, Warszawa 2024


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ciekawostka


W średniowieczu chrześcijańscy pielgrzymi mogli poruszać się po Ziemi Świętej jedynie na mułach lub osłach, gdyż według muzułmanów, którzy wówczas panowali na tym obszarze, jako „niewierni” nie mogli podróżować na koniach oraz nie powinni za dnia wjeżdżać na zwierzętach do miast. Nie należało pić wina na oczach Arabów ani ubierać się na biało. Noszenie białych szat było przywilejem i oznaką godności, zarezerwowanym dla muzułmanów. Nie można było również wdawać się w kłótnie z Arabami. Należało natomiast posłusznie płacić Mahometanom haracze. To tylko kilka z wielu zakazów i nakazów, które obowiązywały chrześcijańskich pątników w Palestynie.

This will close in 0 seconds